U nas jak zwykle wszystko na ostatnią chwilę :) tak też było z ciastkami dla Świętego Mikołaja. Zaplanowane już były dawno, no bo przecież kiedy przyjdzie Mikołaj i nie będzie ciastek i ciepłego mleczka to nie zostawi prezentów. Mała w wielkim pośpiechu i ogólnym rozgardiaszu wsypywała, mieszała składniki, lepiła ciasteczka i dekorowała. Myślałam,że rzuci całą pracę po kilku pierwszych ciastkach, ale nieeeee, wytrzymała do końca!! Bardzo zależało jej na prezentach i żeby Mikołaj nie zabrał jej rysunku, na którym narysowała swoje pragnienia. Naszemu pieczeniu towarzyszył aparat, a wszystko działo się w zainscenizowanej mini kuchni, a działo się sporo...







W nocy przyszedł ... wypił mleko, zjadł ciastka, nakruszył, zostawił prezenty pod poduszką, w bucie, przy talerzu z ciasteczkami, przed drzwiami ... i tyle tego było, że zapomniał o ostatnim prezencie, ale na szczęście wysłał go pocztą i przyszedł na czas. Rózgi na szczęście nie zostawił, a mało brakowało, bo nastroje ostatnio były różne, ale chyba był tak zajęty, że tego nie zauważył :) Teraz czas na drugi dłuuugiiii list z życzeniami bożonarodzeniowymi i tym razem na pewno zobaczymy brodatego Świętego Mikołaja :)